czwartek, 2 sierpnia 2012

XXXXVIII - "Ponad pół roku później..."

...Ponad pół roku później...

Zayn.

Obudziłem się w białym pokoju. Moja pierwsza myśl: "Umarłem". Dopiero po chwili przypomniałem sobie jak się oddycha i porusza palcami. Oszołomiony usiadłem na skrzypiącym łóżku i rozejrzałem się. Blade ściany, białe zasłony, prześcieradła, małe stoliczki, dziwny sprzęt wydający cichy pomruk. Spojrzałem na swoje dłonie. Były prawie śnieżnobiałe, jak takie z filmów o wampirach. Miałem na sobie jakieś obce ubranie i kręciło mi się w głowie. Nawet nie przejmowałem się szukaniem butów, tylko na boso wyszedłem na korytarz. Chciałem wracać do domu. Do przyjaciół. Do kogokolwiek.

Klaudia.

Siedzieliśmy wszyscy na planie zdjęciowym. Dev z Liamem pomagali ekipie chować sprzęt, a ja i reszta siedzieliśmy bezczynnie patrząc w przestrzeń. Teledysk nie został ukończony, z powodu braku jednego członka zespołu. Fanki okazały się być bardzo wyrozumiałe i codziennie mijałam je wchodząc do szpitala. Było kilka dziewczyn, z którymi nawiązałam bliższy kontakt, bo uwielbiałam w nich ich nieskończoną wiarę.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz - pocieszały mnie za każdym razem. Z każdym dniem tłum robił się coraz mniejszy. Więc uśmiechy tych najwierniejszych były najwspanialszym lekarstwem.
Telefon zawibrował mi w kieszeni.
- Halo?... Tak, Klaudia z tej strony.... Jak to?.... Słucham?!... Teraz?! Tak!... Za sekundę będe!... Dobrze, już jadę!! - krzyczałam do słuchawki. Gdy się rozłączyłam, łzy kapały mi już po policzkach.
- Co się stało?! Klaudia? - pytał Louis.
- Zayn.... - wyszeptałam.

Wbiegłam do sali, zanim lekarz zdąrzył dokończyć zdanie. Musiałam go zobaczyć żywego. Przytulić go. Pocałować i powiedzieć jak bardzo go kocham. Jak bardzo za nim tęskniłam i ile łez wylałam w poduszkę, gdy on spał.
- Zayn, kochanie... - chwyciłam jego zimną dłoń, a on wlepił we mnie swoje brązowe oczy. Były nieobecne, przestraszone, chłodne.
Do sali wszedł Harry i objął mnie ramieniem.
- Tylko dwie osoby mogą tu przebywać - oznajmił cicho - cześć przyjacielu!
Zayn przeniósł wzrok na loczka. - Harry... - wyszeptał.
Obydwoje się wzruszyliśmy. Pierwszy raz od ponad pół roku usłyszeliśmy głos Zayna! Był słaby i ochrypnięty, ale ważne że był. Chłopak objął lekko chorego, w obawie że mógłby go zgnieść.

- Tak strasznie tęskniłam. Kocham Cię Zayn...
- Kim ty...? - odchrząknał mulat. - Kim jesteś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz