wtorek, 31 lipca 2012

TU SEI IL MIO CUORE PACEMAKER.

" Pamiętasz te kilka dni przed końcem wakacji, kiedy do mnie napisałaś? Te deszczowe popołudnie, które zapaliło mi światełko w tunelu. Dziękować Bogu czy mojemu malutkiemu braciszkowi? Że zgodziłaś się ze mną spotkać. Jak tylko Cię zobaczyłem po przeciwnej stronie ulicy, to czułem jakbyś była Białą Gołębicą. Ja, prosty chłopak, niezabardzo przystojny, z głową w chmurach pragnąłem odrobiny serca. Dostałem całe. Chwilami mnie to przerasta i obwiniam Ciebie o moje błędy. Na dobre i na złe. Byłaś ze mną w trudnych chwilach. Pomagałaś. Śmiałaś się z głupuich rzeczy, a złe krytykowałaś. Aniele. Gdy jesteśmy razem czuje Twoje włosy, piękny zapach, bicie serca oraz widzę Twoję brązowe oczy, piegowaty nos i usta słodkie, czerwone jak maliny. Ciało pociągające jak narkotyk i charakter Bogini Wenus. Wady, które kocham bardziej niż największe zalety miliona innych kobiet. Kocham Cię. Niedługo mija rok i proszę niebiosa by nas czas nigdy nie rozdzielił. Prostą osobą z pustkiem w sercu i głowie - taki jestem bez Ciebie - pusty."
TU SEI IL MIO CUORE PACEMAKER

~ A czy wiele dziewczyn w moim wieku, może poszczycić się dostaniem takiego wiersza? Przepełnionego miłością i uczuciem. Niezwykle uroczym i niedojrzałym, ale szczerym. Dziękuję, poprostu dziękuję. Czekamy.

XXXXVI - "Ja i Li jesteśmy razem..."

Asia.

Siedzieliśmy sobie w głównym holu, jedząc lody, które przygotowała Sylwia. Nie mogłam znieść widoku Karoliny i Louisa miziających się do siebie, bo Harry i Liam poszli obgadać jakieś sprawy z Devonem i Simonem. Klaudia i Zayn także obściskiwali się na kanapie.
- Dzięki Niall, że chociaż ty mi tego nie robisz - zaśmiałam się pokazując palcem na zakochanych przyjaciół.
- Nie ma sprawy. Sylwiaaa, mogę dokładkę?! - krzyknął chłopak w strone kuchni.
- Jak on może to ja też chcę! - zawołałam.
- Ale ja chcę więcej!!
- Nieee, ja chce więcej!
- Ale ja jestem jej chłopakiem!
- A ja przyjaciółką! - droczyłam się.
- To nic nie znaczy. Bo chłopak to chłopak...
Roześmiałam się, zabrakło mi argumentów. Ten wariat był dobry w bezsensownych kłótniach. I nie ważne, że siedzieliśmy metr od siebie na kanapie. Jak się kłócić o lody, to tylko głośno. Jak się kłócić o lody, to tylko z Niallerem.
- Ej, ej. Co tu się dzieje? - usłyszałam i w mgnieniu oka znalazłam się przy drzwiach ściskając mojego ukochanego. Wydaje mi się, że go poddusiłam.
- Mała, udusisz go! - zaśmiał się stojący obok Liama Dev.

Liam.

W holu aż kipiało miłością. Od czasu gdy poznałem Devona całkowicie zapomniałem o Louisie i ciesze się, że on jest szczęśliwy ze swoją długowłosą brunetką. Ten rudowłosy chłopak okazał się być... być taki jak ja. W jego spojrzeniu było coś co pozwoliło mi przyznać się przed samym sobą jaki jestem. Że jestem homoseksualny.
Złapał mnie za ręke i odchrząknął głośno. Wszyscy obecni, łącznie z Sylwią która weszła do holu spojrzeli się na nas.
- Chciałem... Znaczy chcieliśmy... Yyy... - zacząłem.
- Przekonałem Liama, że jeśli jesteście jego prawdziwymi przyjaciółmi to z pewnością go zrozumiecie. Jeżeli rzeczywiście Wam na nim zależy, tak samo jak mi, to nie będziecie mieli nic przeciwko. Otóż. Ja i Li jesteśmy razem - wypluł na jednym wydechu Devon.

poniedziałek, 30 lipca 2012

XXXXV - "Dupek i jego klata..."

Klaudia

Poranek był bardzo ciepły więc chłopcy jakimś cudem przekonali personel, aby zorganizowano śniadanie dla całej ekipy na ogromnym tarasie na szczycie Uniwersytetu, pod warunkiem że sami posprzątamy.
Karolina była szczęśliwa z Louisem, na co Paul zareagował wyrzutami i awanturą i zniknął na całą noc. Asia i Harry przeżywali swoją miłość we własnym świecie. Sylwia jak zwykle karmiła swojego blondyna.
Powoli zapominałam o Alexie, tatuażu i mojej mamie.
- Zayn, spisałeś się z tym śniadankiem! - uśmiechnął się najedzony Niall.
-Weź mi już tak nie słodź, bo się zarumienię! - Zayn zachichotał a ja mu zawtórowałam. Po pochłonięciu dosłownie wszystkiego co było na stoliku (oczywiście wszystkiego co było jadalne) oparłam głowę o jego nagi tors i zaczęłam podziwiać widok na plażę.
-Pięknie tu... - szepnął Lou obejmując Karolinę.
-Ooj pięknie... ale Klaudia jest jeszcze piękniejsza.
-No wreszcie jakiś komplement z Twojej strony! - parsknęłam a on poruszał zabawnie brwiami.
-Robiłem to specjalnie. Ale myślę, że takie komplementy wypowiadane co pewien czas są o wiele wartościowsze od tych, które powtarza się co dziesięć minut, nie uważasz?
- On ma rację! - wtrącił się Harry, bawiąc się włosami ukochanej.
-Oj Malik... Ty, Twoja klata i te Twoje mądrości... - westchnęłam a on znowu się zaśmiał.
-Czyli ja nie jestem po prostu Zayn, tylko dzielę się na Zayna i jego klatę?
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Yhmm... Nie mów nic przez chwilę. Łącząc szum fal z biciem twojego serca, tuż pod moim uchem, powstaje cudowna melodia, moja ulubiona.
-I weź tu mów o rozważnych komplementach! - teatralnie wywrócił oczami do reszty po czym pocałował mnie czule w usta. - Kocham Cię...
-Ja ciebie też.
-...ale mówię Ci to tylko raz dzisiejszego dnia, więc naciesz się chwilą - dokończył a ja wykrzywiłam twarz w grymasie.
-Dupek! - syknęłam równocześnie z Sylwią, Asią i Karoliną.
-Dupek i jego klata.-poprawił nas, a ja zaśmiałam się w duszy.
-A więc dupku i jego klato, lepiej idźcie się ubrać i zniknijcie nam z pola widzenia, inaczej to wy będziecie musieli posprzątać po dzisiejszym śniadaniu - oznajmiła dumnie Asia podnosząc się z krzesła.
-W takim razie już nas nie ma! - poderwał się brunet całując mnie przelotem w policzek i jak powiedział tak zrobił. Koniec końców, sprzątać musiałyśmy my i Liam, bo wszyscy się jakby rozpłynęli.

XXXXIV - "As long as you love me..."

Asia.
Szliśmy za ręke, w zupełnej ciszy. Jakbyśmy byli dzieciakami, które się dopiero poznają, albo staruszkami po jubileuszu. Cambridge było ciekawym miejscem, z wieloma atrakcjami, ale my zamiast pójść na zwiedzanie z resztą przyjaciół, wybraliśmy się do parku. Tylko my, a poza nami nikt. Nie zwracaliśmy uwagi na przechodniów, bo kto w naszej sytuacji by ich zauważał? Każdy kolejny krok był kolejnym spełnieniem, gdy czułam nasze splecione dłonie. Niemal wyczuwalna chemia przepływająca przez nas całych. Widoczne w powietrzu uczucie. Nie chciałam wiedzieć gdzie idziemy, wystarczyło mi to, że idziemy razem. Ramie w ramie. On nie patrzył na mnie, a ja nie patrzyłam na niego, bo wystarczyło nam to że się czujemy. Bliskość, miłość. W końcu się zatrzymaliśmy.
- Co tu robimy? - zapytałam. Staliśmy w środku parku, ale nikogo wokół nie było. Jakby nikt nie mógł dłużej znieść widoku naszych uśmiechniętych twarzy.
- Poczekaj tu, zaraz wracam - odpowiedział Harry i puścił moją ręke, na co zareagowałam smutkiem - spokojnie, za chwilkę jestem - zaśmiał się i już go nie było.

Gdy po paru minutach zaczęłam się denerwować nagle mój loczek znowu był przy mnie. Pocałował mnie i pociągnął za ręke w stronę, z której przyszedł.
- Gdzie idziemy? - brak odpowiedzi. Ufałam mu jak nikomu innemu. Jak się okazało, opłaciło się. Taka moja ślepa wiara w miłość. Bo gdyby nie ona, nie stałabym teraz na moście na środku jeziora. Było ciemno, więc dopiero po chwili zorientowałam się, że kawałek dalej stoi stolik. Cudownie nakryty, mnóstwo świec i dwa krzesła. Zabrakło mi słów, gdy Harry zaprosił mnie do stołu.
- Podoba Ci się? - zapytał pochylając się w moją stronę nad zastawą. Było chłodno, ale nie wiało. Idealna pogoda, idealna sceneria. Płomienie świec oświetlały jego cudowny, biały uśmiech a ja czułam się największą szczęściarą pod słońcem. - Jeśli nie to...
- Harry, przestań. Nigdy nikt nie zrobił mi większej nispodzianki. Dziękuje.
- Zwykłe dziękuje nie wystarczy - pochylił się i pocałował mnie przeciągle.
Potem jedliśmy, rozmawialiśmy, śmieliśmy się, poprostu czuliśmy.

Nagle mój ukochany wstał z krzesła, podszedł do mnie i kucnął przy mnie. Położył mi dłonie na kolanie, czekając na reakcje. Jednak jego dotyk był zbyt cudowny, aby zareagować. Uśmiechnął się, zarażając tym przy okazji mnie. Popatrzył mi w oczy. Jego zielone tęczówki odbijały blask księżyca i płomienie świec w zupełnie niesamowity sposób.
- Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałaś, że mnie kochasz?
- Bo się bałam - odpowiedziałam bez chwili namysłu. Taka była prawda. Bałam się tego całkiem jak malutka dziewczynka tego, że zgubi się pośrodku tłocznego zoo. - A dlaczego Ty mi wcześniej nie powiedziałeś, że mnie kochasz?
- Bo tego nie wiedziałem - wstał i mnie podniósł. Stanęliśmy razem przy barierce mostu i podziwialiśmy nieskazitelną taflę jeziora. - Poprostu nie wiedziałem. Czasami wpadam w taki trans bycia gwiazdą i zupełnie gubię się w tym co jest prawdziwe, a co jest sztuczne. A to, co czuje do Ciebie jest prawdziwe.
- Jest piękne.
Jedną ręką objął mnie delikatnie odwracając do siebie, a drugą położył na moim policzku delikatnie je muskając. Odgarnął pasma moich włosów i patrzył.
- Sposób w jaki oddychasz wydaję się być taki interesujący, nawet to jak mrugasz jest dla mnie zbyt fascynujące żeby to pojąć. Uwielbiam każdy centymetr twojego ciała. Pragne być Twoim wewnętrznym spokojem, ukojeniem dla duszy. Nie chcę jedynie kolejnego zauroczenia. Chcę, abyś była dla mnie wszystkim...
- Chyba nie chcesz mi się teraz oświadczać! - wyrzuciłam z siebie przestraszona i odskoczyłam od śmiejącego się już w niebogłosy bruneta.
Przez jedną chwilę naprawde pomyślałam, że chciał to zrobić. Dopiero potem dotarło do mnie, że nie miał zamiaru. Odetchnęłam z ulgą, no bo na małżeństwo jestem troche za młoda.
Gdy już przestał rechotać przytulił mnie mocno - Jeszcze nie dziś - szepnął. Pochylił się i podniósł papierowy lampion, którego wcześniej nie zauważyłam. Odwróciłam się i oparłam się o barierki mostu. Wszystko wyglądało pięknie. On objął mnie z tyłu.
- To jest taki magiczny lampion - szeptał mi do ucha. - Jeśli puścimy go razem i wymyślimy życzenia, to za wiele lat tu wrócimy. Tu, gdzie narodziła się nasza miłość. I tu gdzie bałaś się, że Ci się oświadczam - zaśmiał się. Ja się uśmiechnęłam z własnej głupoty.
- Poprostu chcę, aby to było szczere, a teraz jest za wcześnie na szczerość.

- Asiu, kochanie, nigdy nie jest za wcześnie na szczerość. Nie wierzysz mi, że jestem szczery wyznając Ci miłość? Jeszcze mnie nie znasz, ale mamy bogatą wieczność, żeby się poznać. Nie sądzisz, że za długo zwlekaliśmy z marzeniami? - zapytał.
Czułam się bezpiecznie, gdy tak stałam otulona ciepłem jego ciała. Czułam każde uderzenie jego serca. Więc jeśli za długo zwlekałam z marzeniami, to teraz nabrało to znaczenia i nastał punkt zwrotny naszej historii.
Puściliśmy razem lampion, który wzniósł się do góry niczym symbol naszej miłości. Pomyślałam wtedy, że jedynym czego pragne jest Harry. Reszta świata też jest ważna, ale bez niego ten świat by nie istniał, kwiaty nie miały by kolorów, ptaki by nie latały, a ja nie miałabym czym oddychać.
- "As long as you love me
We could be starving,
We could be homeless
We could be broke." - szepnęłam w wiatr, a Harry pocałował czubek mojej głowy.

piątek, 27 lipca 2012

My time 14.


Czasem wydaje się to być przerażające, że nasze marzenia są nierealne. Żyjesz myślą, że to wszystko jest możliwe i na wyciągniecię ręki, a potem zapada cisza. Patrzysz w sufit, ale nie jesteś smutny. Bo wtedy nikt nie czuje smutku, to raczej przerażenie i zaskoczenie, że to w co wierzyłeś okazało się tak strasznie trudne. Otwarte usta i nieobecny wzrok. I tak naprawde dopiero po chwili dociera do Ciebie przykra prawda, noi wtedy jest czas na smutek. Wtedy zamiast przytulić się do pluszaka, walisz głową o ścianę i Twoje łzy spływają po policzku tworząc prawie niewidzialną drogę. Przeklinasz siebie i wszystko wokół. Bo najbardziej bolesnym doświadczeniem jest stracić wiare w swoje marzenia.

środa, 25 lipca 2012

Autoportretodczuwalny 02

If I were a boy
I think I could understand
How it feels to love a girl
I swear I’d be a better man.
I’d listen to her
Cause I know how it hurts
When you lose the one you wanted
Cause he’s taken you for granted
And everything you had got destroyed

poniedziałek, 23 lipca 2012

XXXXIII - "Powiedz jej..."

Karolina

Niestety dwa razy dłuższe branie prysznica niż zazwyczaj nie pomogło mi noi prędzej czy później i tak musiałabym z tej łazienki wyjść, gdyż dobijali się do niej dosłownie wszyscy! A mówiąc wszyscy, mam namyśli również chłopaków.
- O co chodzi?! Co wy tu robicie? - zapytałam wkurzona przyjaciół. Wszyscy się popatrzyli i zdałam sobie sprawę, że wyszłam z łazienki jedynie zawinięta białym ręcznikiem. Za nim zrobiłam strategiczny odwrót Louis już przy mnie stał. Poczułam jego dłoń na swoim policzku i każdy dotknięty przez niego centrymetr mojej skóry zapłonął.
- Jesteś piękna - powiedział patrząc mi w oczy. Jego szaroniebieskie tęczówki wywołały momentalny uśmiech na mojej twarzy. Powrót do rzeczywistości był okrutny.
- O co chodzi? Czemu nie daliście mi normalnie się wykąpać? - strąciłam jego dłoń i odwróciłam się do reszty obecnych.
- Kochanie, jedziemy na plażę! - krzyknęła z radością Sylwia. Niall przytulił ją mocniej do siebie chyba w obawie, że dziewczyna podbiegnie do mnie i zostawi go samego.
15 minut później byliśmy już w drodze na plażę.

- Ooo mamo, czuję jak wszystko mnie boli... - jęknęłam i pomału się podniosłam. - Jak długo tu jesteś?
Louis siedział obok mnie na kocu i patrzył ze skupieniem na morze.
- Odkąd zasnęłaś. Słuchaj Karolina, musimy porozmawiać... - wyprostował się i usiadł na przeciwko mnie.Przestraszył mnie ton i powaga jego głosu.Widziałam, że toczy zawziętą walkę z myślami i już podejrzewałam co chce mi powiedzieć. - Zakochałem się.
- Och... - poczułam jak serce staje mi w miejscu a do oczu napływają łzy.Wiedziałam, że z tamtą laską z baru nie wszystko było jeszcze skończone, czułam to od samego początku. Tylko co ja mam w tej chwili zrobić? Walczyć i nie poddawać się do końca? To chyba nie dla mnie... Może ja po prostu nie mogłam mieć go dla siebie? Może miałam już tą szansę, którą tak idealnie spieprzyłam i na moje miejsce Lou musi znaleźć sobie kogoś innego, kogoś lepszego, kto go nie zostawi. Byłam żałosna. - W takim razie... Powiedz jej.
- Powiedziałem - odpowiedział jakby zaskoczony moją reakcją.
- I co powiedziała? - spytałam patrząc tępo w horyzont.
- Powiedz jej.

YOU CHANGED MY LIFE.

Podziękowania za cudowne dwa lata, które zmieniły pogląd na świat z pewnością wielu dziewczynom. Szacunek, za serce oddane dla nas od Was. Za poświęcenie.
Nie boje się napisać, że dzisiejszego wieczoru płakałam jak mała dziewczynka rozmyślając, jakie uczucia mam opisać. Jak je opisać.
Bez względu na to ile razy upadaliście, potykając się na swojej drodze o przeszkody, zawsze wstawaliście z uśmiechem. Z uśmiechem i słowami, żeby nie pozwolić niszczyć swoich marzeń i celów, bo one są jedyną rzeczą, która pozostanie gdy wszystko inne zawiedzie.
I dziś wiem, że walka jaką stoczyliście była ciężka, ale spełnienie marzeń wynagrodziło każdy ból. Czuje się poniekąd dumna, że jestem częścią tej historii. Może małą i nieznaczącą częścią, ale jednak. Czuje się szczęśliwa myśląc, że osiągnęliście tak wiele wyłącznie dzięki temu, że pozostaliście na zawsze sobą.
Kocham Was i kocham bycie Directionerką, bez względu na wszystkich innych. Uwielbiam w Was każdy centymetr, uśmiechy, spojrzenia, gesty. Bo to wszystko połączone z takim głębokim wnętrzem wydaje się być idealne. Jak każdy macie wady, ale grunt to dążyć do tego aby nie przeszkadzały one w życiu codziennym. Dziękuje, że umiecie pokazać wszystko co najważniejsze i że zmieniliście życie tak wielu osób.
I to może wydawać się głupie, ale czasem uważam, że życie waszymi marzeniami jest równie wspaniałe co życie moimi, ponieważ to wszystko uchodzi z tego samego źródła.
YOU CHANGED MY LIFE.

http://www.youtube.com/watch?v=yMJ1M0bZd5g

niedziela, 22 lipca 2012

XXXXII - "Całego, zdanie po zdaniu..."

Sylwia.

Siedziałam w pokoju z Klaudią i Karoliną. Jeśli zdarzały się chwile wolne od pracy na planie, starałyśmy się spędzać je na wspólnym leniuchowaniu. Leżałam na kanapie i podrzucałam piłeczkę do sufitu jednocześnie rozmawiając z dziewczynami.
- Kiedy patrze na Louisa mam ciarki i myślę, że to wszystko jest snem. No wiecie, że jesteśmy tu, w Wielkiej Brytanii i to z nimi - myślała na głos Karolina zwisając z łóżka głową w dół. Machała swoimi przydługimi włosami po podłodze, co przypominało zamiatanie. - Kurde, dziewczyny to taka wielka sprawa.
- No pewnie, że wielka. Widzę, że poprawił Ci się nastrój.
- Nie mam zamiaru psuć sobie najlepszych chwil życia płaczem. Naprawdę zależało mi na Louisie, ale jeśli on nie jest szczery to nie mamy o czym rozmawiać. Z resztą mam Paula, prawda? Mam Was, a to najważniejsze.
- Masz jeszcze Devona - zaśmiałam się i nałożyłam kolejną warstwę pomadki - chłopakowi na Tobie zależy.
- No sama nie wiem, ja...
W tej chwili ktoś wpadł do pokoju z hukiem. Przestraszyłam się i nie złapałam piłeczki, która walnęła z impetem w moje czoło.
- Rany, nic Ci nie jest?! - dopadł mnie ktoś.
- To my wyjdziemy - szepnęła Klaudia i zostałam sama z owym ktosiem.
Potarłam bolące czoło i podniosłam głowę. Ujrzałam jeden z najcudowniejszych widoków świata. Wpatrywały się we mnie oczy tak niebieskie i głębokie jak ocean. Porywające jak huragan. Magiczne i piękne. Zazwyczaj szalone, wtedy pełne łez. Mokre policzki i rozchylone usta. Najbardziej kojący widok jaki mogłam sobie wyobrazić. Nie chciałam budzić się z tego chwilowego transu. Byłam zupełnie jak rozbitek na tratwie, dryfujący po środku pacyfiku. Chociaż w sumie nie. Bo nie byłam tam sama. Byłam z Nim.
- Sylwia, coś Ci się stało? - usłyszałam spokojny głos.
- Nie. Chciałabym... Chcę...
- Nic już nie mów. Przepraszam, Kocham Cię i wiem, że ty mnie też.
Te ostatnie dni, były katorgą gdy nie mogłam się do niego przytulić. Nieme spojrzenia na planie nie wystarczały i serce tłukło się na kawałeczki.
W tej chwili jego wargi wpiły się w moje i nasze uczucie wybuchło jak fajerwerki. Wszystko co przed chwilą było realne zniknęło. Pokój się rozpłynął. Czułam jak Niall kładzie mnie na łóżku, nieprzerywając pocałunku. Objęłam rękami jego silne ramiona, wędrowałam po jego plecach i barkach, jakbym chciała nauczyć się go na pamięć. Szeroko z zamkniętymi oczami, czytałam zachłannie od nowa, całego, zdanie po zdaniu.

piątek, 20 lipca 2012

XXXXI - "Wyższość pierogów nad moimi problemami..."

Paul

Wynajeliśmy mały pokoik w motelu niedaleko Cambridge, ale w bezpiecznej odległości od Uniwerku. Gdyby ktokolwiek z ekipy nas przyłapał, byłoby źle.
Obudziłem się i nie czułem nikogo przy sobie. Usiadłem i przykryłem swoje nagie ciało kocem. Rozejrzałem się, Annie stała za ladą kuchenną i piła kawe.
- No chodź do mnie - powiedziałem i zmęczony znowu padłem na poduszki, co wywołało jej śmiech. - Annie...
- Jesteś żałosny.
- O co Ci chodzi? - sięgnąłem po spodnie.
Rudowłosa usiadła z kubkiem naprzeciwko mnie w samej bieliźnie i przez długą, niemą chwile, patrzyła jak się ubieram.
- Kto by pomyślał. Sławny perkusista One Direction pieprzy się z rodzoną siostrą swojej dziewczyny. Robiąc do tego na złość swojemu najlepszemu kumplowi, którym od zawsze skrycie pomiatał - szeptała z leniwym uśmieszkiem na ustach. Podeszła i cmoknęła mnie w czoło. - Najzabawniejsze jest to, że będziesz musiał teraz spełniać wszystkie moje warunki, kochanie.
- Chyba kpisz. Spadam stąd wariatko - warknąłem, gdy dotarło do mnie w jakiej jestem sytuacji. Zabrałem rzeczy i wybiegłem z motelu. Wszystko co ta dziewczyna o mnie wiedziała, wystarczało żeby zepsuć moją karierę na zawsze. I niestety fakt, że Karolina jest jej siostrą, gówno ją obchodził.

Asia

Siedziałam na łóżku i przytulałam poduszkę z szerokim uśmiechem na twarzy. Opowiadałam Devonowi o zeszłym wieczorze. Polubił Harrego i dogadywał się z nim i chłopakami, a ja musiałam dać upust emocjom.
Ale nic z tego nie rozumiałam.
Spodziewałam się, że co najmniej zrobi to na nim jakieś wrażenie. Przecież tyle razy się pytał, tak wnikliwie, tak tajemniczo… A teraz co? Harry powiedział, że mnie kocha, a na Devonie nie zrobiło żadnego wrażenia. Nie, zupełnie nie rozumiałam, w tej jednej osobie, do której zaczęłam się już przywiązywać, było na raz tyle sprzeczności, ile prostoty w budowie cepa. Naprawdę, nic z tego nie rozumiałam...
- Pewnie nic z tego nie rozumiesz – wypluł z siebie Dev na jednym wydechu, przekręcając mnie z lekka jak worek ziemniaków – Otóż, znam Hazzę od przedszkola.
O. A to ci niespodzianka. Kogo nie spotkasz na ulicy, ten zna albo Hazzę, albo siostrę Hazzy, albo jego kuzyna ciotki siostry stryjecznej babki siostry brata.
- No i coś mi mówiło, że ty... od kiedy sprawdziłem twoje papiery tutaj… - mruknął, zapadając na trzy sekundy dosłownie w dziwny stan zastanowienia, co mu się czasem zdarzało, potem wybuchł – No, i wiesz! Ten bydlak ukradł mi kiedyś samochodzik i do tej pory go nie zwrócił, rozumiesz?! Po tylu latach, człowiek ma tak wielkie zaufanie do drugiego człowieka, a tu czasem zwykły samochodzik, wiesz, tak się zdarza, że…
- Devon, Devon – zatrzymałam go przytomnie, oddychając już wolniej i wracając do normalności – Może zostaniesz na noc na uniwerku?
- Ja? Nie. No gdzie, moja mama by mnie zabiła, tak bez uprzedzenia. A W OGÓLE TO ZROBIŁA PIEROGI!
Prawda. Też uznałabym wyższość pierogów nad moimi problemami.

Niall

Szlag, szlag, szlag. Praca tutaj miała być cudownie spędzonym czasem z przyjaciółmi i ukochaną u boku. Mieliśmy spędzać dni na planie, dzielić się pizzą i nabijać się z Louisa, który dokarmiałby nią gołębie. Tymczasem Sylwia zrobiła ze mnie debila i widocznie nie miała zamiaru nawet tego wyjaśnić, nie zamierzała mnie przeprosić.
- Hej stary! - zawołał ktoś. Odwróciłem się i zobaczyłem Liama biegnącego w moją stronę, zaczęło się we mnie gotować.
- Czego chcesz?!
- Pogadać. Wyjaśnić. Nie masz prawa być zły na Sylwie, bo to nie jej wina tylko moja. Miałem problem noi...
- Nie kłam. Widziałem, że jej wcale nie przeszkadzało Twoje klejenie się!
Dopiero po paru długich, ciężkich minutach uspokoiłem się na tyle, że Liam dał radę wszystko mi wyjaśnić. Wtedy poczułem się jak pajac.
- Ty... Ty jesteś gejem?
- Kurde, nie mam pojęcia. Ale to boli, tak strasznie boli - spłynęła mu po policzku łza. Wcześniej już widziałem go płaczącego, ale było to zazwyczaj od cebuli, lub gdy pokłócił się z którymś z przyjaciół. - Niall, poprostu z nią pogadaj. Kocham Cię jak brata i nie pozwole, żeby nie wyjaśnione sprawy zniszczyły waszą miłość.
Po tych słowach ruszyłem biegiem do apartamentu dziewczyn. Miałem łzy w oczach, gulę w gardle. Dupek.

wtorek, 17 lipca 2012

XXXX - "A on wyznaje jej miłość..."

Klaudia.

Noi kolejny dzień na planie, a w przerwach rewelacje!
- O matko! I Dev zabrał Cię tam na wzgórze? Jedliście watę?! O jeju noi ten kocyk! To tak jakby scena wycięta z filmu! Oh, oh - emocjonowała się Asia poprawiając i tak już idealny makijaż. - Wyczuwam romantyzm!
- Kochanie, ty wyczuwasz romantyzm nawet w korku ulicznym na rogu dziewiędziesiątej piątej w środku piekielkie upalnego popołudnia! - zaśmiała się Sylwia, a my poszłyśmy z jej ślady, nawet blondynka.
Tak. Asia była taką słodką, niepoprawną romantyczną, a najdziwniejsze jest to, że potrafiła zesfatać wszystkich wokół oprócz samej siebie. To ona jako jedyna wierzyła w miłość od pierwszego wejrzenia, choć twierdziła że jej przyszło to z czasem. Czasami podczas babskich wieczorów w hotelu opowiadała nam o idealnej randce: ona i on, tańczą walca w ogrodzie, w blasku księżyca i wtedy on mówi jej jak bardzo ją kocha. To słodkie i choć Harry również wydawał się być słodki, niewidziałam go w takiej scenerii. Bardziej: niedorzecznie droga restauracja, snobistyczni kelnerzy i niedobre, wyszukane jedzenie. Hah.
Karolina rzadko opowiadała o miłości. Była raczej realistką myślącą "Co ma być to będzie". Jeśli nie była zainteresowana danym chłopakiem, to i tak umawiała się z nim na następne trzy randki, aby nie urazić jego ego. A na końcu zazwyczaj poznawała go ze swoją jakąś daleką, seksowną kuzynką.
Sylwia była typem zdobywcy. Gdziekolwiek się pojawiała, tam zawsze zjawiało się męskie towarzystwo. Była wybredna, czekając na Pana Idealnego. Nie wiem jak wyobrażała sobie Randkę Idealną, ale widocznie Niall się postarał.
Ja. Hm, byłam gdzieś między Karoliną a Asią. Uwielbiałam być zdobywana i często miałam z tego niezły ubaw. Jeżeli zdarzało się, że jakiś pechowiec w końcu się we mnie zakochał, nie było mowy o rutynie. Szalone randki, spontaniczność, romantyzm. Magnetyzm. Tak, tak. Mój Pan Idealny dzisiaj przyniósł nam jajecznice, przejechał pół miasta by dać mi różę i uśmiechał się jak nikt inny. Ale wizja miłości przez wielkie M, była jeszcze odległa.

Telefon leżący na toaletce zawibrował.
Bez chwili namysłu odrazu odebrałam komórkę, czekałyśmy na wiadomość od Simona kiedy mamy być już gotowe.
- Numer prywatny, Klaudia, słucham?
- Klaudia.
Natychmiast zamknęłam oczy i udałam, że ktoś wali mnie młotem w głowę. Dlaczego nie sprawdziłam cholernego wyświetlacza?
- Mamo.
- Nie odbierasz moich telefonów.
- Pracuję, pisałam Ci w mailu, że przez jakiś czas będe bardzo zajęta. Przepraszam.
Pojedynczy, urwany oddech rodzicielki uprzedził mnie, że nadchodzi sztorm.
- Zerwałam z Martinem, o czym bym Ci powiedziała, gdybyś była łaskawa odbierać moje telefony. To było straszne, potworne. Mam czterdziści dwa lata, jestem sama i kompletnie załamana!
Dziewczyny dały znać, że wychodzą na plan.
Mama za każdym razem tak świrowała, jednak już z czwartym narzeczonym zdążyłam się przyzwyczaić do tych scen. Westchnęłam.
- No tak, może przeprosi i potem...
- To koniec - przerwała mi. - Nie ma już powrotu. Nigdy nie wybaczę mężczyźnie, który mnie tak podle potraktował. Teraz muszę wyleczyć rany i na nowo odnaleźć samą siebie. Spędzić troche czasu sama, w jakimś spokojnym miejscu, żeby oczyścić się ze stresu. No wiesz. Zarezerwowałam sobie tydzień spa na Florydzie. Tego mi właśnie trzeba. Wyjechać gdzieś daleko od tego okropnego miejsca! Daleko od tych wspomnień i bólu. Potrzebuję trzech tysięcy dolarów.
- Trzech... Mamo, nie możesz oczekiwać, że wyczaruję Ci trzy tysiące, żebyś mogła sobie zrobić lifting na Florydzie, bo wkurzyłaś się na Marvina.
- Martina, do cholery, i przynajmniej tyle możesz dla matki zrobić! Czy gdybym musiała pójść do szpitala, wymigiwałabyś się od płacenia rachunków za leczenie?! Muszę wyjechać. Już zrobiłam rezerwację!
Za każdym cholernym razem płaciłam za jej zachcianki tylko po to, aby dała mi spokój. Moja siostra przyrodnia Victoria, miała to szczęście i mieszkała ze swoim ojcem w Ameryce, więc ja zostałam podparciem matki. Wykorzystywała mnie bezczelnie twierdząc, że ja nie przejmuje się jej losem! Była poprostu rozpieszczona, wychowana w przekonaniu że jest pępkiem cholernego świata! Mimo wszystko, nigdy nie umiałam jej odmówić.
- Rano przeleje Ci pieniądze na konto - przerwałam jej monolog. - Miłego pobytu - rzuciłam od niechcenia i się rozłączyłam. Z nerwów zapomniałam zapytać jej o tatuaż, który nie dawał mi spokoju. Musiałam się czegoś napić.

Asia.

Myślałam, że chociaż dzisiaj obejdzie się bez scen. Cieszyłam się, że być może Karolina dzięki Devonowi zapomni o tym oszuszcie Louisie i głupku Paulu. Tak, opowiedziała mi już historię z smsem. Jednak to nie był koniec scen. Przyszedł Harry i nadeszła moja pora.
- Cześć - rzucił nieśmiało gdy wchodziłam po schodach.
- Cześć.
- Możemy potem pogadać? Kilka minut, jak skończysz - chociaż stałam bokiem, czułam jego przewiercające na wylot oczy na sobie. - Proszę.
Odpowiedziałam skinieniem głowy i kamerzysta zaczął odliczać. Harry zszedł na sam dół. Doskonale wiedziałam co muszę zrobić, ale po tym co ostatnio mu powiedziałam było mi ciężko. Okej, Aśka, weź się w garść, upomniałam sama siebie w duchu.

Może zapomniał? Zapomniał, że chciał rozmawiać? To takie w stylu gwiazd. Gdy siedziałam sama na tej głupiej ławce przy głównym budynku, on mógł przecież prowadzić jakieś pikantne rozmowy z jedną ze swoich fanek, które dzisiaj wrzeszczały pod murami Uniwersytetu.
- Przepraszam, że musiałaś czekać - powiedział zdyszany dosiadając się. Odrazu położył mi dłoń na mojej, przez co przeszedł mnie dreszcz.
- Masz rację, czekałam, ale może to był błąd - odpaliłam wstając.
- Zaczekaj proszę - chwycił mnie za wolną rękę. - Co tam masz?
- A taki tam dziennik.
- I po co Ci on?
- Zapisuję sobie tam coś od czasu do czasu. O każdym kto bierze udział w moim życiu - uśmiechnęłam się i cmoknęłam go w policzek.
- A mogę wiedzieć co napisałaś o mnie? - zapytał niepewnie. Po krótkim zastanowieniu się postanowiłam pokazać mu ostatni wpis. - Ooo, jakie ładne zdjęcie mi wybrałaś. Hm, o tutaj jest dzisiejsza data, czyli to zapisałaś przed chwilą... "Najbardziej przerażające jest to, że zakochuje się w nim z każdym dniem coraz bardziej." ... Oh. Ooo. Tu jest dalej... "Gwałci uśmiechem, demoralizuje spojrzeniem"? - popatrzył na mnie pytająco, a ja tylko wzruszyłam ramionami.
- Lubię czasem wymyślić coś twórczego.
- To może ja też spróbuję... - zamyślił się na dwie sekundy - "Umieram, patrząc na moje dłonie, które bez Twoich znaczą tak niewiele" Hę?
- Bardzo, bardzo twórcze - przyznałam z uśmiechem.
- Każdy ma swój sposób na twórczość. Pamiętam słowa Louisa - wyprostował się i głośno odchrząknął - "Jeśli ona odda Ci swoje serce, ty oddaj jej swoje. I zważywszy na to, że jest delikatniejsza, kurwa nie rań jej!"
Roześmialiśmy się oboje.

Harry.

- Twórczość jest przereklamowana - skwitowała i poraziła mnie uśmiechem. Schyliłem się, objąłem ją w talii i delikatnie pocałowałem, czekając aż odskoczy i przyłoży mi w twarz. Albo chociaż się roześmieje i uda, że to wszystko ty był żart.
Jednak nic się takiego nie wydarzyło. Zarzuciła mi ręce na szyje i mocniej przywarła do moich ust. Delektowałem się jej smakiem dopóki nie zrozumiałem, że to wszystko ma głębszy sens. Taki głęboki, że musiałem jej to powiedzieć.
- Kocham Cię - szepnąłem jej w usta. Nie była zaskoczona. Wtedy podniosłem ją do góry i zakręciłem wokół własnej osi. Postawiłem sobie ją na moich stopach i zacząłem się kołysać, gdy trwała do mnie przytulona. Jej zapach kręcił mi w głowie, a dotyk sprawił że serce biło się z płucem. To jest to czego mi potrzeba. Jej.
- Też Cię Kocham Harry
I najpiękniejsze jest w tym wszystkim to, że tym razem to nie było złudzenie. Tym razem nie wymyśliłem sobie tych słów. To było realne i piękne.

Sylwia.

- Noi nasza mała dziewczynka ma to czego chciała - powiedziałam do Karoliny. Stałyśmy we dwie na balkonie i podglądałyśmy scenę miłosną naszej nowej pary.
- Masz rację - odpowiedziała przyjaciółka. - Ona i On tańczą w ogrodzie, w blasku księżyca, a on wyznaje jej miłość.

poniedziałek, 16 lipca 2012

XXXIX - "Takie tam, ooo, kłębuszki..."

Klaudia.

Obudziłam się i poczułam wariujący w moim brzuchu głód. W sumie to nie wiedziałam nawet, gdzie mamy się zgłosić po śniadanie, bo wczoraj przyniósł nam je Devon, a reszte dnia jechałyśmy na batonikach i energetykach. Ktoś zapukał do drzwi.
- To tylko ja, Zayn.
- Nie wchodź! Ja.. - niezdążyłam dokończyć, bo chłopak już wszedł i usiadł na moim łóżku. - Hej, piękna - szepnął i pocałował mnie w policzek.
- No błagam! Większej aluzji to nie mogłeś zrobić? Dopiero wstałam, więc bliżej mi póki co do Bestii niż do Pięknej - wtuliłam się w kołdrę.
Jednak gdy chłopak oświadczył, że przyniósł nam śniadanie momentalnie poprawił mi się humor. Nie tylko mi, bo w tym momencie obudziła się reszta i rozległ się cichy warkot kobiecych głosów - Cześć Zayn...
- Hej dziewczyny. Mam śniadanie! - odpowiedział dumnie z uśmiechem. - Macie tu jajecznice. Mam nadzieje, że żadna z Was nie jest uczulona na jajka bo wtedy musiałbym znowu iść na dół, potem na górę i wogóle. Noi mam dla Was kawy. Osobno cukier, osobno mleka jeśli chcecie. A może któraś z Was woli herbatę? Ja...
- Ej. Skończ paplać i połóż nam śniadanko na stole chłopczyku - rzuciła Annie, wstając w tej swojej koronkowej bieliźnie. Która jej ledwo co zasłaniała. Wkurzyła mnie. Zayn jak każdy chłopak ocenił ją od góry do dołu z rozwartą gębą.
- Okej, Annie. Ty byś mogła iść po talerze! - syknęła Karolina widząc moją mine.
Wyszła, ja pomiziałam się troche z Zaynem, a gdy poszedł, wszystkie rzuciłyśmy się na jajecznice.

Karolina.

Postanowiłam na dobre zapomnieć o Louisie, bo widocznie miał jakieś niedokończone sprawy w Londynie. Nie chciałam mu przeszkadzać. Aby trochę odreagować poszłam na spacer z Devonem. Był miły i dużo rozmawialiśmy o nauce, co mnie ucieszyło. Czemu? Bo to wyjątkowo bezpieczny temat.
Potem leżeliśmy sobie na kocyku na zielonej trawie, na wzgórzu. Jedliśmy na spółkę ogromną, kupioną wcześniej watę cukrową. Było dosyć niezręcznie.- O czym myślisz? - zapytał Devon zerkając na mnie, gdy ja tępo wpatrywałam się w niebo, tak jakbym zobaczyła tam conajmniej Świętego Mikołaja.
- Tylko się nie śmiej.
- Noo?
- Te chmury są jak bita śmietana.
Roześmiał się.
- No, głupi jesteś! Nie czujesz tego?! Takie tam, ooo, kłębuszki. Bierzesz - uniosłam palec do góry i zaczęłam kręcić nim dzikie kółka na niebieskiej mapie nieba - bierzesz, zawijasz i do buzi. Za free. Kiedy chcesz i gdzie chcesz. Bardzo wygodne.
- Pomysłowa z Ciebie dziewczyna - przyznał, gestem proponując mi ostatni kawałek waty, a kiedy odmówiłam, z rozkoszą wpakował ją sobie do ust. - Mniam, mniam, mniam. Mógłbym tak leżeć do jutra.
- Leń, głupek. Leń, wariat.
- Nie taki wariat jak mój stary szkolny wychowawca. Ten to potrafił z emocji rzucać kredami po klasie. Raz oberwałem.
Ja się zaśmiałam i spojrzałam na niego z uśmiechem.
- Opowiedz mi coś jeszcze.
To był jednak tylko pewien mechanizm obronny. Chyba jednak nie chciałam dowiadywać się o nim tylu rzeczy, nie chciałam być teraz przy Devonie...
Obrócił się na bok i podparł głowę na ręku. Wpatrywał się we mnie przez chwilę.
- Moge Ci opowiedzieć o nauczycielu Wf-u z 3 klasy. Niezła dupa była z niego.
Poszłam w jego ślady odwracając się w jego stronę.
- Leń. Zboczeniec.
- Zboczeni są najlepsi.
- No nie wiem, nie wiem. A romantyzm?! Na co będziesz wyrywał dziewczynę? "Hej, masz najfajniejsze cycki jakie kiedykolwiek widziałem"?!
- A czemu znowu tak brutalnie? - parsknął. - Powiem jej ewentualnie, że ma bardzo krztałtny tyłek. - Ja wybuchłam śmiechem. - No co? Też źle? Nie możliwe. "Karolino, masz bardzo ładny i krztałtny tyłek." NO NIE MÓW, ŻE CIĘ TO NIE RUSZYŁO?!
- Jesteś głupkiem - skwitowałam.
Koło nas przebiegł jakiś mały grubasek w bluzce w paski i szelkach. Chyba nie muszę mówić, kogo mi to przypomniało. Miałam ochotę złapać tego dzieciaka i z całej frustracji odgryźć mu głowę. Albo coś równie psychicznego.
- Idziemy stąd - mruknęłam nagle.
- Co? - odparł lekko zdenerwowany zielonooki.
- Idziemy - powiedziałam dobitnie, zwlokłam się z kocyka, złożyłam go, złapałam kolegę za ramie i bezceremonialnie zeszliśmy ze wzgórza na sam dół.
Nie będą mnie grube dzieci irytować swoją nędzną egzystencją.!!

niedziela, 15 lipca 2012

XXXVIII - "Wielka, pomarańczowa marchewka..."

Sylwia.

Pierwszy dzień prób. Miałam wewnętrzną nadzieje, że każda z nas cudem rozwiąże swój mały dramat. Choć Karoliny dramat był w Londynie.
Pod naszymi drzwiami z samego rana zjawił się Devon.
- Okej, to pokaż nam drogę geniuszu - zaśmiała się Asia.
Nie chciałam psuć sobie humoru myśląc o nadchodzących tygodniach pracy z Annie. Ta dziewczyna być może była samolubna i irytująca, ale jednak była siostrą mojej przyjaciółki, a to do czegoś zobowiązywało. Więc jeśli będzie trzymała łapki z daleka od Nialla, Harrego, Zayna i niebawem Louisa, to zasłuży na tolerancje z mojej strony.
- Okej dziewczyny, mam nadzieje, że się wyspałyście bo czeka nas dzień pełen pracy - odrazu zawiadomił Simon, gdy tylko dotarłyśmy na miejsce. - Chyba poznałyście już Devona. Zostawiam Was w jego rękach, dopóki nie zjawi się dyrektor główny projektu. Tam możecie się przebrać i przygotować.
- Okej, dwa oddechy. Damy radę - uściskała nas Karolina kiedy weszłyśmy do garderoby. Jej uśmiech rozjaśnił myśli nas wszystkich i przez moment przestałam myśleć o blondynie, skupiając się na sobie. Kilka kobiet pomogło nam się ubrać, uczesać, umalować.
- Na wysoki połysk - uśmiechnęła się Klaudia patrząc w lustro, gdy byłyśmy gotowe.
- Tym razem się z Wami zgodzę - odpowiedziała Annie, co spowodowało lekkie zdziwienie na naszych twarzach. - Nie zawsze jestem jędzą - dodała z uśmiechem.
Dobrze wiedzieć.

Asia.

Devon wyrósł na naprawdę uroczego, przystojnego chłopaka. Jednak nie był nawet w połowie taki pociągający dla mnie, jak chłopak do którego się właśnie tulę. Tak, zgadza się. Tuliłam się do Harrego, jednak to wszystko było tylko fikcją, durną mistyfikacją.
Poradziłabym sobie nawet bez scenariusza, który znałam na pamięć. Chwile z nim były zbyt piękne, aby mogły być prawdziwe. Odchylam się, patrzę z uśmiechem w jego piękne, zielone tęczówki. Wzdycham, odwracam na sekundę wzrok. On śpiewa w tej chwili o mojej nieśmiałości i o swoim uczuciu, które przepełnia jego głowę. Łapie moją twarz w dłonie i delikatnie muska kciukiem mój zaróżowiony policzek. I w tej chwili kamery zniknęły. Zapomniałam, że to tylko gra. Obserwatorzy zniknęli, scenariusz przestał mieć ważność. Liczył się on i to co ze mną robił. Podniosłam ręke i objełam jego szyje. Po chwili w tle zabrzmiał kojący głos Louisa, który pomógł mi zrozumieć. Zrozumieć, że trzeba wracać do rzeczywistości.
- I... Cięcie! - krzyknął ktoś. - Cudownie!
Obudziłam się ze snu. A może raczej wróciłam do koszmaru. Błyskawicznie odskoczyłam od chłopaka i znalazłam się poza kadrem. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę garderoby. Jednak za nim do niej dotarłam ktoś złapał mnie za ramie. Zimne dłonie.
- Zaczekaj.
Odwróciłam się nakazując sobie opanowanie.
- Słucham? - mój głos zabrzmiał groźniej niż chciałam.
- Wiem. Wiem, że nie grałaś. Do cholery, Asia! Wiem, że chciałaś mnie pocałować! - wyrzucił mi prosto w twarz chłopak z burzą loków na głowie. Powinnam się zachować profesjonalnie, w końcu zostałam aktorką.
- Masz rację. I nadal chcę - odparłam chłodno. Usatysfakcjonowała mnie jego zdezorientowana mina. Sądził, że będe walczyć ze swoimi pragnieniami.
Schylił się do pocałunku, jednak nie pozwoliłam mu na to.
- Więc o co Ci chodzi?
- Boję się Harry. Poprostu jestem tchórzem. Boję się, że nie poradzę sobie sama w tej tęsknocie, że chwycę za telefon i zadzwonię w środku nocy żałośnie skomląc jak bardzo mi ciebie brakuje. A ty będziesz wtedy na drugim końcu świata słuchał wyznań miłosnych od zakochanych fanek. Nie chce. Nie chce być fanką Harry.
Po tych słowach odeszłam. Na szczęście to był koniec mojej dzisiejszej kwestii.

Karolina.

Cały dzień pracy spędziłam z Devonem jako jego niepisana asystentka. Zaprosił mnie na spacer po okolicy następnego dnia przed zdjęciami. Obiecał watę cukrową, jeśli ja dam rade załatwić kocyk. Czy on mnie podrywał?
Asia tak szybko wybiegła z planu, że nie zdążyłyśmy jej zapytać co się stało. Przed kamerami dawała sobie świetnie radę. Obiecałam sobie, że jeśli okaże się że to loczek ją skrzywdził, rozerwę głupka na strzępy. Rozerwę, potem posklejam i utopię.
- Hej, Misio mogłabyś zanieść to do garderoby chłopaków. Dzięki wielkie skarbie - poprosiła kobieta, która pracowała jako makijażystka One Direction. Nazywała mnie Misio tylko dlatego, że raz usłyszała jak Klaudia tak do mnie mówi.
- Pewnie.
Wzięłam skrzynkę zimnych energetyków i weszłam do garderoby, za którą służył wielki niebieski kontener. Zaskoczył mnie porządek. Wszystko było na swoim miejscu, wszystko poukładane. Położyłam skrzynkę na kanapie i wtedy zauważyłam czarną komórkę rzuconą niedbale obok poduszek.
- Nie, to nie w Twoim stylu Karolina - upomniałam na głos samą siebie. Ale ciekawość wzięła w górę i odblokowałam ekran. Szczęście? Przeznaczenie? Na tapecie widniała wielka, pomarańczowa marchewka. - Lou.
Szybko przejrzałam kontakty, zatrzymując się tylko na sekundę dłużej przy nazwie "Johny Depp". Ten chłopak miał numer prywatny Johnego!! Zaśmiałam się w duchu i weszłam w skrzynkę odbiorczą. Harry, Harry, Niall, Paul i najświeższa wiadomość. Numer nieznany. Przez chwilę zastanowiłam się czy nie sprawdzić smsa od Paula, jednak otworzyłam pierwszą wiadomość.
"Żałuję, że Twój kolega nam przeszkodził, tam za barem. Jak wrócisz do Londynu zadzwoń do mnie. Tęsknie Skarbie. xx"
Jeśli ktokolwiek by teraz wszedł, być może rzuciłabym się na niego z pazurami, lub, co bardziej możliwe, poryczałabym się jak dziecko. Zajęło mi troche czasu nim zdołałam wyjść i ruszyć do swojego pokoju. To zabolało.

sobota, 14 lipca 2012

XXXVII - "Kocham Cię Harry..."

Louis.

Z rana obudził mnie sms.
"Żałuję, że Twój kolega nam przeszkodził, tam za barem. Jak wrócisz do Londynu zadzwoń do mnie. Tęsknie Skarbie. xx"
Zupełnie zapominałem, że zdążyłem dać tamtej barmance swój numer. Byłem debilem, pijanym debilem. Ale nie mogłem poświęcić dla niej miejsca w moich myślach, przez cały poranek, prawda? Ubrałem się i sprawdziłem twittera. Poraz dziesiąty od dwóch dni obejrzałem fragment filmiku z udziałem moim i Karoliny. Czytając liczne komentarze fanek, utwierdziłem się w przekonaniu, że ona jest dla mnie stworzona! Przecież miłość, która była między nami, dało się zobaczyć na nagraniu!

Liam

Gdy obudziłem się, Harrego i Zayna już nie było w pokoju. Niall siedział cicho przy stole zajadając płatki śniadaniowe, a Louis siedział na łóżku z laptopem na kolanach i uśmiechał się do ekranu.
- Co jest tam takiego zabawnego? - spytałem jakby to była najnaturalniejsza rzecz na świecie. A nie była.
- Zakochał się nasz Boo Bear - mruknął Niall z łyżką w buzi. Zabrzmiało to troche bardziej jak zarzut niż jak stwierdzenie, więc obydwoje spojrzeliśmy na niego pytająco, a on tylko wbił we mnie wzrok. - Niektórzy odczuwają takie rzeczy jak miłość, wierność, szczerość i lojalność!
- Niall... Ja nie wiem...
- Oh, tak. Pewnie. Nie wiesz jak przyssałeś się do szyji Sylwii u niej w pokoju hotelowym? Nie wiesz pewnie też, że ja z nią jestem i to bardzo mnie zabolało!
Nie spodziewałem się tego. Nie miałem pojęcia, że Nialler może mieć do mnie o coś żal. Przecież ja nic nie zrobiłem. Nic, czego nie powinienem. Pare razy zwierzałem się Sylwii i to wszystko. Źle to zrozumiał.
- Ja? Stary, ja nic nie czuję do Sylwii! - bo mam świra na punkcie naszego przyjaciela, chciałem dodać ale się powstrzymałem. - Ona mnie pocieszała!
- Pocieszała?! Niby po czym? Ktoś Ci złamał serduszko, co?! - wrzeszczał Niall do mnie. Nie umiałem, nie mogłem im odpowiedzieć. Nie teraz, nie w taki sposób. Zapadła cisza, gdy długo nie odpowiadałem. Byłem w dupie. - No właśnie.!

Harry.

 

Musiałem to wszystko przemyśleć. Dlatego właśnie z samego rana wybrałem się pobiegać po terenie ogrodów. Czasami pot i zmęczenie dawały ukojenie dla zszarganych nerwów. Od tamtej rozmowy minęło już pare dni, a ja za każdym razem odczuwałem te same emocje, ten beznadziejny stan zauroczenia jej oczami. Może tak miało być? Los chciał, abym oddał swoje serce komuś kto mógłby je bezkarnie potłuc? I tak się stało. Zatrzymałem się.
- Chcę wiedzieć kim dla Ciebie jestem. Kim byłem w momentach gdy ściskałaś mnie na przywitanie. Kim byłem w Twoich oczach kiedy spacerowaliśmy ulicami Londynu. Chciałbym wiedzieć jaką rolę odgrywałem w Twoim śnie, kiedy wypowiedziałaś te piękne słowa. Te dwa najpiękniejsze słowa na świecie.
- Kocham Cię.
Moje serce załomotało, a nogi ugięły się tak, że nie mogłem się odwrócić. Bałem się, że to co usłyszałem okaże się tylko głupim wytworem wyobraźni. Skutkiem lodowatego powietrza, które wypełniało mi płuca.
- Już nawet słyszę Twój głos. Lubie być oszukiwany... - szepnąłem w przestrzeń z uśmiechem. Tak, wyobraźnia. Odwróciłem się.
- Kocham Cię Harry.

XXXVI - "Devon"

Asia.

Cały dzień spędziłyśmy zapoznając się z terenem. Gdy miałyśmy zamiar wejść spowrotem do naszej części budynku, ktoś niespodziewanie mnie zatrzymał. Miałam zamiar wrzasnąć, bo uścisk za ramie wręcz zabolał.
- Asia? Nie wierze... - powiedział wysoki chłopak, przygarniając mnie do swojego ciała. Oczywiście spodziewałam się, że Karolina, Klaudia i Sylwia stoją jak wryte.
- Czy my...? - zajęło mi dłuższą chwile, za nim zrozumiałam, że doskonale znałam stojącą przede mną osobę. - O rany!
Kwadrans zajęło mi opanowanie emocji i wyjaśnienie przyjaciółkom kim jest owy nieznajomy. Był to Devon, przyjaciel z dawnej szkoły, z którym siedziałam w jednej ławce. Z którym jadłam obiad na szkolnej stołówce i obgadywałam nauczycieli.
Kiedyś nieśmiały kujon, teraz przystojny, elegancko ubrany chłopak z okularami na nosie, za którymi kryły się mądre, szaro-niebieskie, zimne oczy.
- Co ty tu robisz?! - spytałam, gdy dziewczyny postanowiły zostawić nas samych.
- Studiuję medycynę - odparł z dumą uśmiechając się. - A teraz, podczas naborów pomagam przy tutejszej pracy nad teledyskiem. Wiesz, że przyjedzie tutaj najsławniejszy brytyjski boysband? I ja jestem asystentem dyrektora wykonawczego!
- Przyjechali. Wczoraj - odwzajemniłam uśmiech.

Kawa z Devonem w ogrodzie była bardzo miła. Zabawnie było patrzeć jak on reaguje, na wiadomość, że gram u boku Harrego Stylesa i reszty One Direction. Było już późno, ale zamiast iść do wschodniego skrzydła zameczku, nogi poniosły mnie w drugą stronę. I nie wiedząc czemu znalazłam się pod drzwiami do apartamentu chłopaków.
Co mi szkodzi?
Nikt nie otwierał gdy pukałam, ale i tak postanowiłam wejść. Przeklęta moja ciekawość. Na szczęście, lub nieszczęście, sama nie wiem, w głównej sypialni zastałam tylko Nialla.

Leżał rozwalony na kanapie.
- A gdzie Twoja ukochana? - zapytałam chłopaka, aby czegoś się dowiedzieć.
- W lodówce - odparł wpatrując się w butelke z alkoholem.
- Wiesz że nie chodzi mi o to. Gdzie Sylwia?
- Mam to gdzieś. Nie chce jej znać! Wiesz co ona zrobiła? - zaczął krzyczeć. - Zdradziła mnie. Wiesz, że ja jej tego nie wybacze. Bo co, bo ona myśli że jak jestem gwiazdą to nie mam uczuć?! - wstał i zaczął krążyć po pokoju. Idealnie przypominał Harrego, gdy podczas spaceru wyznał mi swoje uczucia, a ja zachowałam się jak dzieciak.
Przez chwile pomyślałam, że blondyn złapie telewizor i wyrzuci go przez okno. Jednak on tylko podszedł do mnie i wtulił się w moje włosy. Przeczesałam palcami jego jasne włosy, a on zaczął szlochać. Staliśmy, a ja głaskałam go po głowie, jak jakiegoś bezbronnego, małego chłopczyka.
Położyłam się na dywanie, a on położył głowe na moich kolanach. Nie wiem ile czasu tak leżeliśmy. Niall opowiadał mi o pierwszej myśli jaka mu przyszła do głowy, gdy tylko zobaczył Sylwię. Opowiadał o jej uśmiechu i spojrzeniu, o tym jak bardzo ją kochał i o tym jak bardzo mu teraz źle.
- Napijmy się - rzucił nagle i sięgnął po buletke.
Szturchnęłam go w ręke, aby tego nie robił. - Nie, proszę. Nie możesz.

piątek, 13 lipca 2012

XXXV - "To wszystko było popaprane..."

Karolina.

Wysiadłyśmy z samochodu na terenie Uniwersytetu. Było tam tyle przestrzeni, wielkie budynki. W tym samym czasie chłopcy wysiadali z drugiego wozu razem z Simonem, więc podeszłyśmy. Nigdy nie myślałam, że mogłabym tęsknić za wzrokiem Louisa. To znaczy, nigdy aż do tego momentu. Ani razu się wtedy nie spojrzał. Nawet przez głupią sekunde, której wyczekiwałam.
- Okej. Musimy pogadać - westchnęłam gdy już dotarłyśmy do naszego apartamentu w jednym budynków. Było tam cudownie i czułam się troche jak Kopciuszek przywieziony do zamku. Rzuciłam walizkę na jedno z wielkich łóżek. Śnieżno biała pościel przykryta złotą narzutą. Wszędzie mnóstwo poduszek złotych, srebrnych, bordowych i miliony świeczek. Obrazy na ścianach w miedzianych ramach, wielki żyrandol, dwie ogromne dębowe szafy, komoda i dywan w jakieś dziwne wzory. Słowem, bajkowa komnata. Ale wiedziałam, że nie wystarczy się uśmiechać, trzeba rozwiązywać problemy.
Na szczęście Annie odrazu zniknęła w głębi łazienki.
- Coś się stało? - zapytała uśmiechnięta, jak zwykle ostatnio, Klaudia. Miałam wrażenie, że udzieliło mi się jej ciepło i beztroska.
Asia opowiedziała nam o swoich obawach co do loczka. Sądziła, że jego miłość jest zbyt piękna, by było prawdziwa. Sylwia podzieliła się z nami tajemnicą Liama, co wprawiło mnie w ogromne osłupienie.
- To jest nas dwoje - szepnęłam, a dziewczyny spojrzały pytająco. - Tak. Jestem głupia i chyba się zauroczyłam w Lou. Wiem, że jestem z Paulem ale go nie kocham, a on chyba nie jest ze mną szczery. To jakiś absurd.

Klaudia.

A co ja miałam powiedzieć? Absurd? W moje życie wkroczył jeszcze większy absurd, niż nastoletnia miłość. W grę wchodziły więzy krwi. Cholerne wspomnienia, sen, kłamstwa. Wszystko czego byłam pewna, prysło w jednej chwili. W dniu kiedy spotkałam się z Alexem w kawiarni, w dniu kiedy zwątpiłam w logikę.

Alex za każdym razem gdy go widziałam był dla mnie miły. Tamtego dnia wyjątkowo dobrze się ubrał, uczesał i użył zapewne cholernie drogiej wody toaletowej. Taki, wiadomo, idealny Pan Dyrektor. Rozmawialiśmy.
- Wyrosłaś - rzucił przyglądając mi się.
Eee... Jak to wyrosłam.?
- Co? - myślałam, że się przesłyszałam.
- Znaczy urosłaś. Od naszego pierwszego spotkania. Cały czas rośniesz - jąkał się. Zamówił kolejną kawę dla siebie, żeby zmienić temat. A kiedy wyciągnął portfel marynarka odkryła jego nadgarstek. Myślałam, że zwariowałam od nadmiaru ciasta, albo coś. Ale nic z tych rzeczy. Widziałam to. Tatuaż na nadgarstku. Tatuaż, który widziałam w tak strasznie wielu moich snach. Zdarzało mi się nie spać nocami myśląc o co chodzi, a teraz sen stał się rzeczywistością. I nie wiedziałam czy to dobrze czy źle.
- Przepraszam, musze już iść - syknęłam oszołomiona i wstałam.
- Ale Klaudia, coś się stało? Posiedź jeszcze. Pogadamy - uśmiechał się, a za tym uśmiechem kryło się coś dziwnego. Jeszcze nie umiałam tego zrozumieć.
- Musze iść. Muszę coś załatwić, pa Alex.

Tamtego dnia wydawało mi się absurdalne, że tatuaż Jing i Jang, który miałam w głowie prawie każdej nocy należał do Alexa. Także podzieliłam się tą myślą z Sylwią, Asią i Karoliną. Myślałam, że mnie wyśmieją, a one tylko patrzyły.
- To musi być jakiś pieprzony zbieg okoliczności - mówiła blondynka.
- To samo śniło Ci się jak byłaś mała, prawda? - spytała długowłosa brunetka. - Opowiadałaś mi o tym samym tatuażu...
Tak. Jak byłam mała też miałam te sny. Że leżę malutka. Przychodzi do mnie jakiś facet i bierze mnie na ręce, przytula do swojego serca. Czuje się wtedy bezpiecznie, a jedyny element, który wydaje się być realny to tatuaż na nadgarstku owego mężczyzny.
To wszystko skończyło się gdy poszłam do gimnazjum.
- To wróciło kiedy poznałam Alexa.
Martwiły się o mnie, ale każda przechodziła swój osobisty dylemat. Sylwia opowiedziała o wyrzutach jakie zrobił jej Niall. Okazało się, że blondyn nakrył ich gdy pocieszała Liama. Teraz nie odzywał się do niej. Każda z nas miała problem.
To wszystko było popaprane.

czwartek, 12 lipca 2012

XXXIV - "Życie płata figle..."

Asia

- Nie. Nie-ma-mo-wy!
- Asia... Ale dlaczego?!- zawyła Sylwia, powstrzymując się żeby nie złapać blondynki za ramiona i nie potrząsnąć nią z całej siły. - Dlaczego nie?! No dziewczyno!
Siedziałyśmy w samochodzie, w drodze do Cambridge, miasta niedaleko Londynu. Razem z One Direction miałyśmy rozpocząć w końcu pracę nad kolejnym teledyskiem. Nie wiem jakim cudem Simonowi udało się załatwić plan zdjęciowy w King's College na terenie tamtejszego Uniwersytetu. W szkole średniej miałam przyjaciela, która zamierzał się dostać do tego collegu na medycynę, a teraz ja jadę tam grać u boku najsłynniejszego brytyjskiego boysbandu. Życie płata figle.
- Taki facet... Słodki i zdolny! - emocjonowała się Klaudia.
I sławny - pomyślałam.
Dlaczego one nie mogły mi dać spokoju?! Odkąd powiedziałam im o tej akcji z Harrym męczą mnie przy każdej okazji. W sumie pożałowałam, że chłopcy jadą drugim wozem, bo one mogą swobodnie o tym bez przerwy chrzanić!
Co ja miałam zrobić? Znowu sięgnęłam pamięcią do tamtego dnia.

Po wizycie z Harrym u Simona i obgadaniu sprawy mojej pracy przy teledysku, poszliśmy na lody. Było już późno, ale zdąrzyliśmy do ostatniej otwartej lodziarni. Wszystkie młode fanki pewnie już siedziały w domach, więc obeszło się bez zamieszania.
- Jakie chcesz? - zapytał loczek posyłając mi swój cudowny uśmiech.
- Pistacja i mleczna czekolada - odwzajemniłam uśmiech.
Zamówił lody, właściciel zamykał już, więc musieliśmy ruszyć na spacer alejkami Londynu. Był wyjątkowo ciepły wieczór. Rozmawialiśmy.
- Chcesz moją marynarkę? - zapytał po jakimś czasie.
- Heh, Harry. Jest gorąco - zaśmiałam się widząc jego rumieniec.
Chwila ciszy.
- Ciesze się, że będziemy spędzali ze sobą więcej czasu.
- Ja też się cieszę - odpowiedziałam nieśmiało.
Znowu chwila ciszy.
- Ale ja się ciesze z innych powodów. Słuchaj Asia... - zatrzymaliśmy się na moście - chodzi mi o to, że... ja... kurde. Jestem w tym kiepski.
Patrzyłam w jego zielone tęczówki jak zaczarowana. Zaczarowana tym otoczeniem, sytuacją, nim. Cholernie romantyczna sceneria.
- Ja... Czuje coś do Ciebie. Coś więcej. No wiesz. Po urodzinach Sylwi, gdy u nas nocowałaś, mamrotałaś przez sen. Powiedziałaś... że mnie kochasz. Tak strasznie chciałbym, abyś temu nie zaprzeczyła. Bo widzisz. Zależy mi na Tobie. Troche bardziej. Zanim Klaudia nas ze sobą poznała przychodziłem tak często do baru tylko, aby na Ciebie popatrzeć. Potem wszystko potoczyło się tak szybko. I nie jestem pewien czy nam wyjdzie, ale może moglibyśmy spróbować? Może moglibyśmy spróbować tego, co nazywają prawdziwą miłością. Co ty na to? Proszę, powiedz, że nie zgłupiałem.
Jego słowa wstrząsnęły całym moim światem. W jednej sekundzie wizja najlepszych przyjaciół legła w gruzach. Wpatrywałam się jak głupia w jego oczy. Nie chciałam być tylko jego przyjaciółką, ale to było nierealne.
- Harry... Nie zgłupiałeś. To ja zgłupiałam. Nieświadomie pozwoliłam Ci pomyśleć, że możemy być razem - urwałam widząc łzy w jego oczach.
Złapał mnie za ręke i spuścił głowę.
- Dlaczego nie? - tylko tyle zdołał wyjąkać.
- Nazywasz się Harry Styles. To wystarczy - również się popłakałam.
- Mam to gdzieś! Myślisz, że jestem nadętą gwiazdką bez uczuć?! Do cholery, mylisz się! Potrafię kochać, potrafię dbać o drogie mi osoby. Potrafiłbym zadbać o Ciebie - wybuchł wrzaskiem połączonym ze szlochem. Ciężko było mi patrzeć na takiego loczka. Zwykle beztroski, teraz rozczarowany i przerażony. Skuliłam się jak mała dziewczynka, broniąca się przed konsekwencjami.
Nagle nastała cisza i chłopak pociągnął mnie za ręke. Szliśmy przez chwile w milczeniu i skupieniu. Tylko w naszych głowach toczyły się bitwy.
- Chce wiedzieć jedno. To co szeptałaś przez sen. To coś znaczyło?
- Tak, ale...
- Już. Tyle mi narazie wystarczy. Proszę, przemyśl to - powiedział już spokojnym głosem, lecz nadal trzymał mnie za ręke i pędził w stronę hotelu, tak, że ledwo nadążałam.

- Aśka, wracaj na ziemie - machała mi ręką przed nosem czarnowłosa przyjaciółka. - Dobrze Ci radzę, powinnaś to przemyśleć.
- Okej. Przemyślę.
Harry był jednym z najbardziej rozchwytywanych nastolatków na całej kuli ziemskiej. A ja byłam tylko szczęściarą, która zagra z nim pare romantycznych scen przed kamerami. Potem wszystko pryśnie jak bańka mydlana. I tego się najbardziej obawiałam.

Liam.

Chyba użyło mi, kiedy utwierdziłem się w przekonaniu, że Lou nie pamięta tamtego feralnego zdarzenia w windzie. Siedział obok mnie w samochodzie i jakby nigdy nic rozmawialiśmy o głupotach. Nigdy nie poznałem nikogo bardziej niezrównoważonego psychicznie, oczywiście w dobrym znaczeniu tego słowa.
Harry rzucał misie żelki do ust Nialla, a Zayn i Louis się z nich nabijali. Ja przeglądałem w komórce twittera. Nagle znalazłem filmik z udziałem Louisa.
- Ej, Lou, robiłeś ostatnio twitcama może? - spytałem.
- Tak, a co?
- Patrzcie - chłopcy otoczyli mnie i obejrzaliśmy wspólnie fragment filmiku nagranego przez fankę. To był kawałek twitcama, na którym Karolina przychodzi do naszego apartamentu i razem z Louisem odgrywają scenkę jak z jakieś taniej romantycznej bajki. Wkurzyłem się w środku, gdy wpatrywali się w siebie bez słowa. Zabolało mnie, gdy zrozumiałem jaka wytworzyła się między nimi w tamtej chwili chemia. Gdy brunetka go dotknęła, dreszcz jaki go przeszedł był prawie wyczuwalny. Patrzyłem jak ich ciała się nawzajem przyciągają. Przez jedną, krótką chwilę zapragnąłem, aby zniknęła z naszego życia zostawiając dla mnie więcej miejsca. Gdy filmik dobiegł końca byłem już w rozsypce.
- Zupełnie zapomniałem, że to nagrywałem... - wyszeptał chłopak z błyskiem w oczach. Uśmiechał się cholernie szeroko. Zapragnąłem pocałować te rozkoszne usta i gdyby nie to, że Zayn sprowadził mnie na ziemie, to napewno bym popełnił ten błąd.
- Uuu, stary jestem z Ciebie dumny. Niezła akcja, ale czy ona nie jest z Paulem?
Louis uśmiechnął się jeszcze szerzej - ona kocha mnie - szepnął.
Auć. Głupie serce.
- To wszyscy jesteśmy szczęśliwi.!
Posmutniałem. Ja z pewnością nie zaliczałem się do tych szczęśliwych. Nie wiem dlaczego Niall i Harry też posmutnieli, ale czułem się zbyt bezradny aby coś powiedzieć.
Całą dalszą drogę przebyliśmy w ciszy, każdy w swoim świecie. Tylko Zayn słuchał muzyki i smsował. Lou wpatrywał się nieobecnym wzrokiem w świat za szybą z lekkim uśmiechem na twarzy. Ten uśmiech dobijał mnie ostatecznie, w końcu usnąłem.

XXXIII - "Trwali w bezczelnym uścisku..."

Klaudia.

Po paru dniach dostałam telefon od Alexa. Zaprosił mnie na kawę i ciasto. Swoją drogą, wydawało mi się to zbyt oklepane, jak na takiego faceta. Ale cóż.
- Może jednak nie powinnaś tam iść?
- Kochanie, nie martw się o mnie - odpowiedziałam Zaynowi i cmoknęłam go w policzek. Wytarł ślad mojej czerwonej szminki, co mnie strasznie rozbawiło. Schowałam się do łazienki, żeby poprawić włosy i założyć kolczyki. Po paru minutach byłam gotowa.
- Jak wyglądam? - zakręciłam się, aby sukienka zafalowała. Obdarzyłam chłopaka najładniejszym uśmiechem na jaki było mnie stać i puściłam oczko. On wstał z łóżka i podszedł do mnie powoli, przegrywając uwodzicielsko dolną wargę.
- Ej, ej, łapki przy sobie. Musze już iść - odchyliłam się.
- No nie. Chyba będe zazdrosny o Alexa...
Musiałam stanąć na palcach żeby go pocałować. Za każdym razem trudno mi było tracić go z oczu. Mogłabym wtulić się w jego tors i zamarznąć mając w płucach jego zapach.
- To tylko Alex - szepnęłam i wyszłam z pokoju zostawiając Zayna. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to AŻ ALEX.

Sylwia.

Siedziałam z Liamem w moim pokoju. Tak strasznie było mi szkoda tego chłopaka. Musiał ukrywać się z uczuciami, które powszechnie były uznawane za odrażające. Ludzie naokoło uważają, że jeśli jest się gwiazdą to trzeba być idealnym. No wiadomo. Idealna figura, idealny dom, idealna rodzina, idealny związek. A gdzie było miejsce na bycie sobą?
- Liam, jesteś tego wszystkiego pewien?
Spojrzał na mnie smutnym, nieobecnym wzrokiem. Aż mnie ścisnęło z żalu.
- Sylwia, niczego nie jestem pewien. Może poprostu za bardzo się angażuje we wszystko. No bo gdybym nie próbował wtedy ocalić dupy Louisowi, nie doszłoby do tego. Jestem beznadziejny - wydukał, a ja go przytuliłam do siebie, tak że chłopak wtulił się w moje włosy. Znowu się rozpłakał jak mały chłopiec.
- Jesteś poprostu wrażliwy. Musisz przeczekać, przemyśleć.

Niall.

Zadzwonił Simon z wiadomością, że następnego dnia wyjeżdżamy do Cambridge. Musiałem trochę się pokłócić, aby wywalczyć miejsce dla Karoliny. Wiedziałem, że Sylwia, Asia i Klaudia się ucieszą. Niestety Paul nie mógł jechać, bo miał jakieś sprawy do załatwienia. Zdziwiłem się, bo ja nie mógłbym rozstać się z moją czarnowłosą.
Otworzyłem po cichu drzwi od jej pokoju. Chciałem jej o wszystkim powiedzieć, wtopić się w jej usta i ochronić ją ramionami przed światem.
Oniemiałem. Myślałem, że zobaczę moją ukochaną oglądającą telewizje lub coś w podobie. Jednak się myliłem. Sylwia siedziała na łóżku w objęciach mojego przyjaciela. Trwali w bezczelnym uścisku, a mi momentalnie łzy napłynęły do oczu. Cofnąłem się. Miałem wrażenie, że zaraz upadnę i moje serce rozbije się jak szkło. Chciałem myśleć, że to sen. Jednak rzeczywistość przysłoniła mi wszystko. W głowie mi zachuczało. Zamknąłem drzwi w momencie gdy po policzku spłynęła mi pierwsza łza.

środa, 11 lipca 2012

XXXII - "Byłem pijany..."

Paul.

Wszedłem do kawiarni. Odrazu ją zobaczyłem.
- O co Ci do diabła chodzi?! Chyba wszystko sobie wyjaśnilismy.
Spojrzała na mnie tymi swoimi przeklętymi oczami.
- Usiądź - zaproponowała.
- Nie mam zamiaru siadać. Powiedz co masz zamiar powiedzieć i spadam.
- Usiądź.
Tym razem ton jej głosu sprawił, że przysiadłem się do stolika. Byłem wkurzony i zdenerwowany, ale nie chciałem powiedzieć jej niczego czego bym pożałował.
- Tęskniłeś? - zaczęła trzepocząc rzęsami.
- Nie. Jestem teraz z Karoliną - probowałem mówić spokojnie, ale ona zawsze działała na mnie gorzej niż wódka na alkoholika. Jednak byłem na odwyku.
- Wiem, że tęskniłeś. I mam dla Ciebie propozycję. Jeśli nie chcesz, aby Twoja Karolinka dowiedziała się o nas, musimy powtórzyć naszą przygodę.
Mało znany fakt. Kiedy poznałem Annie na pierwszym castingu do naszego teledysku, zawróciła mi w głowie. Potem spotkałem ją w clubie. Byłem pijany.

- Hej, przystojniaku. Ciesze się, że Cię znowu widze. To będzie miły wieczór - szeptała mi do ucha, jednoczęsnie ocierając się o mnie ciałem.
Początkowo szaleliśmy na parkiecie, później poszliśmy do pokoju dla Vipów. Sądziłem, że ta dziewczyna jest wyjątkowa. Byłem pod wpływem jej czaru. Usiadłem na kanapie, ona mi na kolanach. Pocałowała mnie. Raz, drugi, piąty. Przestałem liczyć, byłem nienasycony.
- Jesteś uroczy. Masz cudowne usta - komplementowała, rozbierając mnie jednocześnie. Byłem tak pijany, że nie wiedziałem co się dzieje. Po wszystkim poprostu wyszła z clubu zostawiając mnie na pastwę swojego zaklęcia.

Nie przestawałem o niej myśleć, do czasu gdy poznałem Karolinę. Teraz to wszystko wspominałem jak przez mgłę. Po tym nigdy więcej nie chciała ze mną rozmawiać, mimo, że przez jakiś czas starałem się o jej uczucie. Byłem głupi, a ona okazała się być wredną szmatą. Teraz ten koszmar wrócił.
- To Twoja siostra... - jęknąłem.
- Noi co z tego? Chcę Ciebie. Wiem, że ty mnie też. Potrafię dać Ci dużo więcej niż moja siostra - mówiła, masując pod stołem moje udo. Przeszły mnie ciarki.

Klaudia.

Siedziałam u siebie w pokoju w bluzie I<3LONDON, którą kiedyś dostałam od Zayna. Nie wiedziałam, że wszystko potoczy się właśnie w ten sposób. Teraz mój ukochany chłopak spał na moim łóżku, a ja czuwałam przy nim, bawiąc się jego włosami. Wyglądał tak nie winnie gdy spał. W rzeczywistości był uznawany za niegrzecznego chłopca, a grzeczny był tylko dla mnie.
Zdrętwiałam, więc postanowiłam przejść się do baru po coś do picia. Na korytarzu na kanapie siedział Harry. Wyraźnie był zamyślony. Usiadłam obok niego.
- Co ty tu robisz o tej porze?
- Siedzę. Dostałem nagłej weny i układam w głowie teksty nowego kawałka.
- O, to świetnie. Przynieść Ci jakiś notes i długopis? - uśmiechnęłam się.
- Nie, dzięki - odwzajemnił uśmiech.
- Jak się udała rozmowa z Simonem?
- Dobrze. Potem z Asią poszliśmy na lody, żeby to uczcić.
Mówiąc to wpatrywał się tęskno w ścianę. Może między tą dwójką coś się stało? Zaiskrzyło? Nawet jeśli, nie powinnam się wtrącać. Miałam tylko nadzieje, że wszystko będzie OK.
- Idę po sok i wracam zająć się Twoim przyjacielem, który dzisiaj chrapie u mnie. Narazie Harry, dobrej nocy - cmoknęłam go.
- Pewnie. Dobrej.
Poszłam, a gdy wróciłam już go nie było.

XXXI - "Nigdy tak do mnie nie mówiłaś..."

Annie

Cieszyłam się, że chłopcy wrócili do Londynu. Najbardziej cieszyłam się z powodu blondyna. Chociaż loczkiem też mogłabym się zaopiekować. Był rozkosznie nieporadny.
- Hej. Chce z Tobą pogadać. Za 15 minut w kawiarni na rogu, ok?

- O co Ci znowu chodzi. Myślałem...
- Nie myśl. 15 minut. Do zobaczenia - przerwałam Paulowi i się rozłączyłam.
To, że nie przeszkadzałam ostatnio przyjaciółeczkom mojej siostry, nie znaczy że nagle zostałam aniołem. Lubie mieszać, bo zabawa wtedy jest świetna. Karolina nie jest taka święta jak się wszystkim wydaje, jej chłoptaś też. Ale ubaw...

Paul.

- Kto to był? - zapytała Karolina.
- Eee... Simon. Chce ze mną pogadać - puściłem jej ręke. - Wrócisz sama do hotelu? To chyba ważne, jak tylko skończę to przyjde do Ciebie.
Przytuliłem ją jakby nigdy nic. Spróbowałem ją pocałować, ale lekko się odchyliła, więc ucałowałem jej czoło. Zależało mi na niej, jednak doskonale wiedziałem, że to uczucie jednostronne. Odwróciłem się i ruszyłem okrężną drogą do kawiarni. Nie wiedziałem czego jeszcze chce ode mnie Annie. Myślałem, że nasza znajomość została już dawno zakończona. Chciałem jak najszybciej to wyjaśnić i wracać do mojej brunetki.

Louis.

Robiłem twitcama dla fanek, gdy po jakimś czasie ktoś wszedł do pokoju. Odrazu zerwałem się na równe nogi czując przypływającą radość. Uśmiechnąłem się szeroko.
- Karolina. Dobrze Cię widzieć! - podeszłem i delikatnie ją objąłem. Nie odwzajemniła uśmiechu, ale gdy ją przytuliłem chyba przeszedł ją dreszcz.
- Chciałam pogadać z Asią. Jest tutaj?
Jej piękne oczy nie dawały mi się skupić na rozmowie. Nie patrzyła na mnie, ale stojąc przy niej, poczułem się doceniony i pewny siebie. Wyjątkowy.
- Jest Asia czy nie?! - podniosła głos.
- Yyyy... Asia. Tak. Znaczy nie. Pojechała z Harrym do Simona, żeby omówić prace przy teledysku. Umowa, scenariusz. Wiesz... - jąkałem się jak dzieciak.

- Aha, Simon zadzwonił też do Paula. W takim razie wrócę potem.
Zwątpiłem.
- Czekaj. Harry powiedział, że będą tam sami. Chce ją potem zabrać na lody.
Uśmiechnęła się. - Romantycznie. - Spoważniała. - Ale... Przecież... Przecież byłam przy tym jak Paul odebrał telefon od Simona. Poszedł do wytwórni. Z pewnością musiało Ci się coś pomylić. Idę już.

Karolina.

To było zastanawiające, ale nie chciałam dalej gadać z Louisem, więc odwróciłam się w strone drzwi. Chłopak złapał mnie za nadgarstek i obrócił do siebie. Byliśmy niebezpiecznie blisko. Patrzył mi na zmianę na oczy i na usta. Ta chwila była mocno nie właściwa.
- Poczekaj... - szepnął mi w usta.
Tak nie może być. Odsunęłam się.
- Muszę iść. Chciałam tylko pogadać z Asią.
- Karolina, chciałem Cię przeprosić. Za tamtą akcje - zrobił krok w moją stronę - zachowałem się jak dupek i przepraszam.
Targały mną mieszane uczucia. Rzeczywiście zachował się jak dupek i zupełnie nie wiem dlaczego, ale chyba teraz mówił szczerze. Zależało mu na zgodzie.
- Okej.
- Okej co? Wybaczysz mi? Będzie znowu tak jak dawniej? - zapytał głosem pełnym nadzieji. Jego oczy błyszczały. Położyłam dłoń na jego ramieniu.
- Słuchaj. Wszyscy popełniają błędy, a ja jestem zbyt wrażliwa. Zapomnijmy o tamtej kłótni, żyje sie dalej. Między nami wszystko w porządku Lou - uśmiechnęłam się, na co on cały rozpromieniał. Pokazał rząd swoich śnieżnobiałych zębów i złapał moją dłoń. Miał miłą, ciepłą, miękką skórę.
- Powiedziałaś do mnie Lou. Nigdy tak do mnie nie mówiłaś....
Wyrwałam dłoń i szybko podeszłam do drzwi. Musiałam uciec, bo gdybym stała przy nim jeszcze sekundę dłużej zrobiłabym błąd. Jego ciało działało jak magnez.
- Pa.

wtorek, 10 lipca 2012

Autoportretodczuwalny 01.

Jedynie głupcy i dzieci wierzą,
że wystarczy zakryć oczy,
aby zmory odeszły.


Płakała, gdy ją zbyłeś.
Milczała, gdy ją pobiłeś.
Wróciła, gdy ją wyrzuciłeś.
Pomogła, gdy się spiłeś.
W końcu odeszła do miejsca,
Z którego powrotu już nie ma.
Pogrzebała ją matka ziemia.
I wtedy dostrzegłeś,
chodź nie mówiłeś nikomu,
że to Ty jesteś przyczyną jej zgonu.
Zabijałeś ją powoli od kiedy z Tobą była,
kiedyś oczu nie otworzyła.
Mimo to, by win Ci odjąć
Katem sama się stała.
Odebrać sobie życia się nie bała.
Anioł we krwi- taki obraz zapamiętałeś.
Dopiero wtedy ją pokochałeś...